poniedziałek, 4 sierpnia 2014

2. Miłość i nienawiść dzieli cienka granica - Zbigniew Bartman.

                Każdy ma taką osobę, która z najważniejszej w życiu staje się najbardziej znienawidzoną na naszej drodze. Zapytacie kto dla mnie był taką osobą. Otóż znany wszystkim Zbigniew Bartman. Wy postrzegacie go jakoś siatkarza, który mówi w co myśli, jest zbyt pewny siebie i którego spotkania z modą czy wizyty w salonach fryzjerskich kończą się porażką. Najczęściej jest on dla was tylko atakującym, który stara się reprezentować swój kraj najlepiej jak potrafi. Dla was tak.
                Ja miałam tego pecha, że poznałam go z innej strony, a konkretnie tej złej. Chociaż początkowo zapowiadało się inaczej. Człowiek zakochany to człowiek, który ma klapki na oczach i ja z tymi „klapkami” pokochałam go, oddałam mu całą siebie, uzależniłam swoją osobę od niego i wyszłam na tym jak Zabłocki na mydle. Straciłam kilka miesięcy swojego życia. Fakt nie powinnam tego żałować, bo przecież byłam szczęśliwa. Tylko cena jaką przyszło mi później za to płacić była za wysoka. Za szczęście nie powinno się płacić smutkiem i bólem. Mi przyszło to robić.
                Chcecie wiedzieć, co zrobił szanowny pan Bartman? Wyjechał. Z dnia na dzień mnie zostawił. Bez słowa wyjaśnienia opuścił swoje warszawskie mieszkanie nawet się ze mną nie kontaktując. Gdybym go wtedy spotkała, w najlepszym przypadku wydrapałabym mu oczy!
                I wtedy pojawił się Piotr i posklejał swoją miłością moje złamane serce.  Sprawił, że zapomniał o tym,  który mnie tak zostawił. Zaczęłam znów cieszyć się życiem i uśmiechać. Byłam prawdziwie zakochana i szczęśliwa.
                Aż do pewnego dnia.
                Wybraliśmy się do Ergo Areny na mecz Polski z Argentyną w Lidze Światowej. Czekałam wtedy przed halą na Piotra, który cofnął się po bilety do samochodu.  Spokojnie stałam i czekałam aż ktoś na mnie wpadł.
                 A tym kimś był Zbigniew Bartman we własnej osobie. To było nasze pierwsze spotkanie do prawie dwóch lat.
                - Lena? – zdziwił się moim widokiem – miło Cię widzieć, strasznie się zmieniłaś.
                Uśmiechał się, tak jak kiedyś, tak cholernie uroczo. Z jednej strony chciałam rzucić mu się na szyję, bo tak strasznie mi go brakowało, a z drugiej chęć wydrapania mu oczy żyła we mnie nadal.
                - Ciebie wręcz przeciwnie. – Odwróciłam się do niego tyłem i chciałam  odejść dalej.
                - Lena, proszę – złapał mnie za ramię – Poczekaj na mnie po meczu, chcę porozmawiać.
                - Ja nie mam ochoty na rozmowę z Tobą, żegnaj – widziałam, że Piotrek już szedł więc podeszłam do niego i z uśmiechem na twarzy pocałowałam go mając pewność, że Zbyszek to wszystko widzi.
                Mecz poszedł po myśli  Polaków, a ja z Piotrem u boku nie zawracałam sobie głowy Bartmanem, który większość spotkania spędził w kwadracie szukając mnie wzrokiem po hali. Nie spodziewałam się wtedy, że na koniec pojedynku zostaniemy pokazani mu jak na tacy, bo cóż nie spodziewałam się, że tego co zaplanował na dziś Piotr.
                - Drodzy Państwo, na koniec pewien zakochany mężczyzna przygotował dla swojej ukochanej niesamowitą niespodziankę – cała hala usłyszała głos pana Magiery i spojrzała na duże ekrany gdzie ja zobaczyłam siebie i klęczącego Piotra z bukietem kwiatów.
                - Doskonale wiesz, że jesteś moim całym światem, że nigdy nie kochałem nikogo tak bardzo jak kocham Ciebie i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, więc czy uczynisz mnie jeszcze szczęśliwszym człowiekiem niż dotychczas i zostaniesz moją żoną? – Byłam cała we łzach, łzach szczęścia. Nie potrafiłam nic powiedzieć więc tylko pokiwałam głową i pocałowałam go, a na hali rozległy się brawa.
                - Kocham Cię. – Byłam wtedy najszczęśliwszą kobietą w całym wszechświecie i nie wiedziałam jakie to ciągnie za sobą konsekwencje.
                Ślub i wesele udało nam się zaplanować już kilka miesięcy później. Rozpierała mnie radość, wszystko miało być tak jak sobie zaplanowałam, jak wymarzyłam. Do dnia kiedy wszystko zaczęło się psuć, bo w kimś obudziły się dawne uczucia i zapragnął mieć to co było już poza jego zasięgiem. On zawsze chciał tego czego mieć nie mógł.
                Tamtego popołudnia nie spodziewałam się gości więc zdziwił mnie dzwonek do drzwi, a jeszcze bardziej osoba, która za nimi stała.
                - Co Ty tu robisz? Wynoś się stąd!
                - Lena, daj mi chwilę, proszę.
                - Po co?
                - Porozmawiajmy, proszę.
                - Nie mamy o czym. – Zamknęłam mu drzwi przed nosem. Nie mogłam sobie pozwolić żeby na kilka chwil przed własnym weselem znów zawrócił mi w głowie.
                Miałam nadzieję, że to ostatni raz kiedy się spotykamy, ale on nigdy nie odpuszczał. Przychodził jeszcze kilka razy. Zawsze prosił o to samo, o rozmowę. Trochę za późno. Jednak z każdą jego wizytą moja serce zaczynało mięknąć aż do tego dnia gdy mój wieczór panieński odbywał się w tym samym klubie do którego przyszedł z kumplami. Tego dnia, a właściwie nocy wszystko się zmieniło. Zaczęło się od jednego drinka i wspólnego tańca, a skończyło na namiętnym pocałunku który prowadził do czegoś większego, czegoś na co miałam ochotę. Wtedy przypomniałam sobie jak cierpiałam po jego wyjedzie i o tym, że zupełnie niedaleko czeka na mnie osoba dzięki której stanęłam na nogi.
                - Lena, przebacz mi, ja Cię nadal kocham – krzyknął za mną kiedy uciekałam ze łzami w oczach. – Nie odpuszczę tak łatwo, obiecuję Ci, że nie przestanę o Ciebie walczyć.
                I nie przestał.
                Mieliśmy się pobrać w małym ale przepięknym dworku pod Warszawą. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, wszystko miałam zaplanowane. Cały ślub, wesele i nasze wspólne życie, moje i Piotra. Jednak było coś co nie dawało mi spokoju, uczucie, że to nie to czego chce. Czułam się w złym miejscu i czasie, czułam, że nie jestem z osobą z którą chcę być. Tak naprawdę od tego pocałunku ze Zbyszkiem kiedy tylko zamykałam oczy widziałam jego roześmianą twarz, widziałam jak mnie przytula, całuje. Nawet zaczęłam się zastanawiać czy kocham Piotrka. To było najgorsze co kiedykolwiek mnie spotkało.
                Pojawienie Bartmana znów wprowadziło zamieszanie w moje życie i znów tego dnia pojawił się tutaj.
                - Musimy porozmawiać, muszę Ci wszystko wyjaśnić, musisz mnie wysłuchać – zakluczył drzwi i schował klucz do kieszeni marynarki – Nie uciekniesz mi. Lena tylko chwila, jeśli to nic nie da to odpuszczę.
                - Proszę, mów jak mam tu z Tobą siedzieć. 
                - Wiem, że jesteś zła, że zraniłem Cię te dwa lata temu. Wiem, nie powinienem był uciekać, wyjeżdżać bez słowa, ale bałem się, cholernie się bałem tego co czuje, co poczułem naprawdę do Ciebie i stchórzyłem, ale ten czas bez Ciebie był najgorszym co musiałem przeżyć i dopóki nie zobaczyłem Cię z nim na tym meczu myślałem, że potrafię się wyleczyć z tego co do Ciebie czuję, ale nie potrafię, bo Kocham Cię jak nikogo innego, jesteś dla mnie wszystkim. Nie wierzę, że ty nic do mnie już nie czujesz.
                - Kompletnie nic, kocham Piotrka.
                - Nie wierzę, jeśli nic nie poczujesz odejdę, dam Ci być z nim –był tak blisko, że czułam jego oddech na swojej skórze. Czułam zapach jego perfum który tak dobrze znałam, zapach który rozbudzał moje zmysły, nie potrafiłam racjonalnie myśleć.  Wtedy pragnęłam tego co zrobił już sekundę później. Jego usta zachłannie wpiły się w moje, pocałował mnie delikatnie ale to sprawiło, że chciałam więcej. Zarzuciłam mu ręce na szyje, a jego oplotły mnie w talii. Nasze wargi idealnie współpracowały, a pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.
                - Nigdy nie przestałam Cię kochać – powiedziałam kiedy oderwaliśmy się od siebie, a on nadal trzymał mnie w swoich ramionach.

                - Nigdy już Cię nie zostawię. 
                 I nie zostawił.

Wyszło dłuższe niż chciałam i inaczej niż chciałam, ale co z tego. Podoba się?
Możecie pisać propozycje bohaterów do następnych. przepraszam za błędy.
Następny chcecie smutny z Zatim czy weselszy z Kurkiem? 

19 komentarzy:

  1. Błąd zauważyłam tylko jeden, w jednym momencie zaczęłaś pisać w drugiej osobie, a całość pisana jest w pierwszej, jednak to drobiazg ;)
    Jeśli kogoś kochasz, to mimo wszystkich łez, które przez niego wylejesz. Może to dziwna zasada, jednak dla mnie prawdziwa. Tutaj się sprawdziła.
    Cieszę się, że Lena zrozumiała, czego pragnie jej serce i dusza. Wreszcie będzie szczęśliwa :)
    Całuje :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz bardziej zaczynam wierzyć w sens pewnego cytatu, który zaczynał się od słów: "Żadna wielka miłość nie umiera do końca...". Bohaterowie tego jednopartu są doskonałym potwierdzeniem tych słów. Główna bohaterka próbowała zagłuszyć w sobie uczucia względem Zbyszka, ale jej się to nie udało. I może dobrze, że w porę przejrzała na oczy?
    Jeśli chodzi o propozycje bohaterów, to chyba dawno nie czytałam nic o Igle :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Generalnie one-party nie są moją ulubioną formą opowiadań bo wolę jednak te rozciągnięte z obszerną akcją, ale wiesz co? Dzięki Tobie się ku nim co raz bardziej przekonuje. Piszesz je tak samo genialnie jak i długie no :P
    Sprawdziło się stare porzekadło mówiące, że stara miłość nie rdzewieje. Lena próbowała, chciała oszukać swoje serce, zagłuszyć to co czuła do Zbyszka, ale nie dała rady, choć z całą pewnością była przekonana o powodzeniu tejże akcji. Chciałoby się rzec lepiej późno niż wcale, bo tuż przed samym ślubem z małą pomocą Zbyszka oprzytomniała bo z pewnością inaczej spędziłaby życie z mężczyzną, którego nie kochała i zmarnowała sobie życie.


    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu powiem, ze następny chce wesoły :D A co do propozycji to może Kłos, Wrona, czy Kubiak? :D
    Przejdę jednak do rozdziału. Świetna ta historia i szczerze myślałam, że zakończy się tym, ze Zbyszek dostanie kosza. W sumie to dziwny koleś... niby ją kochał, ale najpierw wyjechał bez słowa, a gdyby jej nie spotkał wtedy przed meczem, to by o nią nie walczył. Ale cóż, tą swoją walkę przekonał do siebie i mnie i Lenę. To się ceni :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny! Masz świetny styl pisania :)
    Z Bartmanem to nigdy nic nie wiadomo :D najpierw wyjeżdża bez słowa, a potem niby przypadkiem spotyka Lenę i zaczyna o nią walczyć.
    Co do następnego bohatera proponuje Lotmana ;)
    Całuje :* (@onlyydreams)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, warto było czekać!
    Lepszego one-parta z Bartmanem sobie wyobrazić jak na razie nie mogę, na prawdę. Lena (piekne imie:D) oddała atakujacemu całe swoje serce, i było tak nawet wtedy kiedy się tego faktu wypierala. Miłość zawsze wygra z rozsądkiem. Zawsze.
    A ja chcę smuta, gdyż takowe lubię najbardziej :)

    Całuje i czekam na Zatiego! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Warto było czekać. Niby nie lubię tego Pana, ale ten one-part mnie urzekł.
    Teraz do setna sprawy. Już myślałam, że Lena nigdy nie powie mu o swoich uczuciach, że jednak zostanie żoną Piotrka, którego tak naprawdę nie kochała. Szkoda mi tego chłopaka bo praktycznie zostawiła go przed ołtarzem. Nie wiem czy potrzebowała wsparcia Piotrka po nieudanym związku z Bartmanem czy dopóki nie spotkała siatkarza wtedy przed halą uczucie, które wcześniej było w stosunku do niego odżyło. Nie ważne. Dobrze, że posłuchała głosu serca.
    Jak teraz był wesoły to może do kontrastu smutnego Zatiego nam zaprezentujesz :>
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Okazuje się, że stara miłośc nie rdzewieje :) Lena tak strasznie pokochała Zbyszka, że nawet ślub i wesele z Piotrem nie zmieniło jej uczuć. Aw. Strasznie podoba mi się ten rozdział, dla mnie jest jakiś bardzo romantyczny :3. Czarujący Zbyszek pojawiający się po 2 latach, błagający o wybaczenie tuż przed ślubem ukochanej. Camilla ma racje warto było czekać!! A co do następnej części to jak dla mnie Zati :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Eh, już wiesz, że nie umiem pisać komentarzy xD
    Ale napiszę ci, że bardzo mnie tym zaskoczyłaś.
    I zabiję cię jeśli powiesz jeszcze raz, że jest to chujowe.
    Jeju, Lena tak bardzo kochała Zbyszka, że miałam ochotę ją zabić gdy zgodziła się na ten ślub. Zbyszek nie był idealny, ale no cóż, odzyskał ją. Obydwoje się kochają i to jest najważniejsze.
    Całuję ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem co mogę napisać....
    Jest piękny i tyle.

    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mi się podoba. Całość jest zwięzła i wiadomo o co chodzi, więc drobne błędy nie są grzechem. Jest naprawdę dobrze, a historie są ciekawe i pisane nie na siłę. Świadczą o Tobie, jako twórcy, bardzo dobrze.
    Życzę weny i kolejnych czytelników.
    Pozdrawiam, Zuza.

    Opowiadanie z Mateuszem Miką http://witajtrojmiasto.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Najlepszy one-part o Zbyszku jaki czytałam. Fajne i takie życiowe;)
    Chciałabym wesołe z Igłą ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na kolejne dwa radosne z Zatim i Bartkiem <3 (najlepiej 2x2! ) ;D Zrób to dla mnie! :( :*

    Ejj, dlaczego Lena odwzajemniła pocałunek? Jestem niepocieszona :( Już myślałam, że Bartman zostanie odesłany z kwitkiem :( #złaJa :D hahaha nie wie co się dzieje, serio xD
    A tak bardziej serio, to fajnie, że miłość wygrała, a uczucie które gasło nagle rozpaliło ogień. Nie wyobrażam sobie, by móc żyć z człowiekiem, którego rzeczywiście nie kocham... choć pewnie bym się przyzwyczaiła... też w sumie życie. Nieważne :p
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Na początek mówię, że ja chcę wesoły... Hmmmm.... Może z Dzikiem?
    Co do one partu.....
    ....
    ....
    ....
    ...
    Trzymamy w napięciu.....
    .....
    ....
    ....
    ...
    JEST GENIALNY!,
    Wiele osób przede mną nawiązywało do dobrze,znanych powiedzeń więc nie będę się powtarzać ale historia jest świetnie opisana. Kocham twój styl i talent i już nie mogę doczekać się następnego!

    OdpowiedzUsuń
  15. na jedno fajnie ze jest znowu z Zibim, ale z drugiej szkoda mi Piotrka :(
    ale i tak swietny ^^
    dawaj nastepny weselszy :D
    pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowna historia ♥
    Czasami tak to już, jest, że prawdziwa, szczera miłość przetrzyma każdą próbę czasu i nigdy nie zgaśnie do końca, choćbyśmy bardzo chcieli ją stłumić, zawsze pozostanie ta mała iskierka.
    Dobrze, że Lena nie poślubiła Piotrka, bo to mogłoby się okazać najgorszą decyzją jej życia.
    Cieszę się, że są ze Zbyszkiem szczęśliwi (tak mało szczęśliwych opowiadań ostatnio czytam, że to naprawdę miła odmiana :))
    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobra.
    Albo ja jestem na jakimś cholernym, popierdolonym zakręcie swojego życia, albo Ty potrafisz pisać tak, że "gula" w gardle po Wronce się powiększyła, a oczy robią się mokre. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale mówią że wina leży zawsze po obu stronach. Więc na pewno coś jest w obu tych teoriach.
    Kibicuję Ci z całego serca. Tak samo jak Lenie i Zbyszkowi. I mimo iż to oświadczyny z Piotrem wzbudziły we mnie falę uczuć, to myślę, że ZB był w tym wszystkim szczery do porzygu. Dobrze by było, gdyby wszystkie historie kończyły się tak wspaniale jak ta! :*

    Ściskam, W. :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Dobrze, że wybrała Zibiego. Może to nie fair wobec Piotrka, że ostawiła go tak chwilę przed ślubem, ale jeszcze gorzej by postąpiła, gdyby za niego wyszła i udawała, że go kocha.

    OdpowiedzUsuń
  19. Smutno, a jednak szczęśliwie.
    Zibi ma wielkiego minusa za to, że ją z dnia na dzień zostawił! Ale również plusa za to, że walczył! Widać poszedł po rozum do głowy i się nie poddał. Zawsze warto walczyć o miłość. ;)

    OdpowiedzUsuń