czwartek, 31 lipca 2014

1. Przypadek - Andrzej Wrona

                Czym jest przypadek? Kiedy zajrzymy do słownika to pojęcie objaśnione zostanie jako zbieg okoliczności, ślepy traf lub coś co  nie powinno się zdarzyć. Czym był przypadek w naszym życiu? Zbiegiem okoliczności? Nie. Ślepym trafem? Nie. Czymś co nie powinno się zdarzyć? Owszem. W naszym życiu, a właściwie moim, bo nie mamy już wspólnego życia był czymś co nie powinno się zdarzyć.
                Przypadkiem wpadłeś na mnie po meczu. Przypadkiem zaprosiłeś mnie na kawę, drinka, kolację. Przypadkiem rozkochałeś mnie w sobie. Przypadkiem uzależniłeś mnie od siebie. Przypadkiem mówiłeś, że mnie kochasz. Przypadkiem byłam z Tobą szczęśliwa. Przypadkiem bardzo się kochaliśmy. Przypadkiem spędziliśmy ze sobą trzy cudowne lata. Przypadkiem byłam gotowa wskoczyć za Tobą w ogień. Przypadkiem byłam gotowa jechać za Tobą na drugi koniec kraju. Przypadkiem też zaczęły się kłótnie. Przypadkiem mnie zostawiłeś. Przypadkiem złamałeś moje serce. Przypadkiem przyczyniłeś się do mojego upadku, destrukcji. Dlaczego przypadkiem? Bo przypadek w naszym życiu był czymś co nie powinno się zdarzyć. Jednak zdarzyło.
                I ten pieprzony przypadek zrujnował moje życie!  
                Przypadkiem widziała jak obejmowałeś inną. Mijaliśmy się na mieście, wpadaliśmy na siebie w markecie. Przypadkiem.
                Bo ja nadal Cię kochałam, przypadkiem.
                Wiesz, zawsze kiedy na siebie wpadaliśmy, uśmiechałam się, ale to cholernie bolało,  od środka byłam bliska eksplozji. Przecież nie mogłam wybuchnąć płaczem na środku supermarketu. Nie mogłam wybuchnąć płaczem przy Tobie. Przed Tobą musiałam być silna, muszę udawać, że Twoje odejście nie zrobiło na mnie wrażenia. Tak naprawdę nie dawałam już sobie rady.  
                Przestałam wychodzić z mieszkania. Przynajmniej tutaj nie musiałam udawać, że jestem szczęśliwa. Moje cztery ściany znały całą prawdę, wiedziały jak naprawdę się czuję. Przy nich byłam sobą. Znosiły masę wyzwisk, które rzucałam pod Twoim adresem i hektolitry łez.
                Zawsze byłam słaba i cholernie emocjonalna. Mówiłeś, że jestem Twoją małą, delikatną Hanią, później też taka byłam ale już nie Twoja. Po Twoim odejściu byłam niczyja. Zostawiona sama sobie, tak po prostu na pastwę losu.
                Nim poznałam Ciebie też byłam sama, zapomniałam już jak to jest.
                Chciałam żebyś wrócił, żebyś zabrał mi butelkę wina z ręki, zgasił papierosa i zwyzywał, że się truję.
                Ty mnie zatrułeś Andrzeju.
                Podłoga w salonie stała się moją przyjaciółką jak i butelka wina. Piłam tylko Twoje ulubione. Sama nie wiem dlaczego.
                Byłam żałosna, wiem.
                Moje życie było żałosne.
                Zastanawiałam się po co żyję? Przepraszam, ja nie żyłam, ja tylko egzystowałam, biernie egzystowałam.
                Zupełnie bezsensu.
                Nie miałam dla kogo żyć, nie było Cię dla mnie, nie miałam nikogo po Twoim odejściu. Wszystko rzuciłam dla Ciebie. Całe swoje życie podporządkowałam Tobie.
                Siedziałam w Twojej koszulce, która zawsze towarzyszyła mi na meczach. Pachniała jeszcze Tobą, przyglądałam się jedynemu zdjęciu jakie mieliśmy. Swoja drogą to dziwne. Byliśmy razem trzy lata, a przez ten okres zrobiono nam tylko jedno wspólne zdjęcie. Przecież Ty nienawidziłeś zdjęć.
                Ostatni raz spoglądałam na bełchatowskie ulicy. Były puste. Przecież nikt normalny nie chodzi po deszczu bez ważnego powodu ale my to lubiliśmy, lubiliśmy biegać razem na deszczu. I cieszyć się jak małe dzieci.
                We mnie nie ma tej radości. Już nigdy nie będzie.
                Mnie już nie będzie. Nie mam po co tu być.
                 Pożegnałam to miasto które kochałam i równocześnie nienawidziłam. Tutaj mnie zostawiłeś.
                Połknięcie tabletek i popicie ich alkoholem to dobra śmierć. To jak zaśnięcie i nie obudzenie się. Nie bolało, nie było krwi.  
                Kiedy je popijałam trochę piekło ale to nic w porównani z bólem jaki odczuwałam od Twojego odejścia. Wtedy moje serce krwawiło a teraz je uleczyłam.
                Czułam się coraz bardziej senna.  
                Ostatkiem sił napisałam do Ciebie list. Chociaż listem tego nazwać nie można, a raczej krótką wiadomością. Napisałam, że Cię kocham i zawsze kochać będę. Przeprosiłam Cię. Nie wiem dlaczego. Ale czułam, że muszę to zrobić.
                I wtedy zasnęłam. Na zawsze.
                Teraz spoglądam na Ciebie z góry. Jestem na każdym meczu, kibicuję Ci, Twojej drużynie. Obiecałam Ci kiedyś, że zawsze będę przy Tobie. I jestem. Ja obietnic dotrzymuję. Nie tak jak ty. Ty obiecałeś, że nie pozwolisz by ktoś mnie skrzywdził, a skrzywdził. Ty mnie skrzywdziłeś. Musiałam umrzeć, żebyś to zrozumiał.
                Kochałam Cię i zawsze kochać będę.


                ***
No to ruszamy. Mam nadzieje, że pierwsze opowiadanie przypadnie wam do gustu. Postaram się żeby następne było weselsze.
A to dedykuję Vein i Gabrielle. 

niedziela, 6 lipca 2014